Przyciemnianie włosów farbą Garnier Olia 7G Dark Greige

Ponad miesiąc temu zaliczyłam rozjaśnianie włosów, aby pozbyć się zielonego koloru. Byłam zdeterminowana, rozjaśniacz trzymałam tyle za długo, ile trzeba było przetrzymać, by pozbyć się pistacji z włosów. Stonowane, po jakimś czasie wracały do żółtego, żanetowego odcienia. Czysta rosja. Przyszła kryska na matyska i postanowiłam nadać swojej postaci nieco bardziej naturalnego rysu.

Włosy przed:

Pudełeczko, obiecanki-cacanki oraz wygląd po nałożeniu:

Troszkę zaczęłam się stresować, bo napaciane farbą włosy prezentowały się naprawdę ciemno! Ale tuż po umyciu, rozpłynięciu się makijażu i jego podrażnieniu mych oczu oraz wysuszeniu czupryny - zaprezentował się oczom mym efekt prawie że obiecany na pudełku, ciut ciemniejszy (ale z pogwałconych rozjaśniaczem włosów na 100% się spierze o ton, luz). A i farba PACHNIE.

A i gdyby ktoś kiedykolwiek zadał sobie pytanie, czy można farbować włosy "umyte" dzień wcześniej suchym szamponem, to odpowiem: można, pofarbowało się równo.
Użyłam dwóch opakowań, jedno to zdecydowanie za mało przy przyciemnianiu włosów. Lepiej kupić więcej niż być łaciatą niedofarbowaną jałówką.

Światło różne, w oświetlonym słonecznym światłem pokoju, w łunie zachodzącego słońca oraz tak pomiędzy jednym i drugim dla równowagi.

Będę updatować przebieg spierania. Yo!